Rekolekcje – Wielki Czwartek

Jak wiele czasu potrzeba, by przejść od euforii do zapalczywej nienawiści? Od Hosanna do zbrodniczego: Na krzyż?
Jak wiele czasu trzeba by zmienić sumienie?
Jak wiele potrzeba czasu i zdarzeń, by taka droga samozagłady dokonała się we mnie? A potem w społeczeństwie, w narodzie?
Przez kilka dni wędrowaliśmy drogami czasu i drogami ludzkimi – konformizmu i uniku wobec potrzeby uczestnictwa. Były tam drogi zdrady i zaparcia się, fałszywego wizerunku Boga. Były też ścieżki zapatrzenia w oczy Boga i płaczu nawrócenia człowieka. Tak tworzyło się doświadczenie miłosierdzia.

Dziś stajemy w Wieczerniku, w którym Chrystus daje wędrującym wraz z Nim, wędrującym zarazem w tłumie, daje tym zgromadzonym dar uczestnictwa we wspólnocie.

Doświadczenie Wieczernika to znaczenie Eucharystii w uzdolnieniu do przechodzenia od lęku do nadziei i wręcz entuzjazmu misyjnego. Owszem, po Wieczerniku przyjdzie Krzyż i rozproszenie. Trzeba będzie przyjąć postawę uniku wobec tłumu szydzącego z Konającego, trzeba będzie doświadczyć własnej niemocy i strachu przed wszystkim, ale.. Ale można będzie wrócić do Wieczernika i stopniowo poznać, doświadczyć centralnej wartości Eucharystii.

Eucharystia odtwarza odkupienie w sakramencie, odkupienie dokonane raz na zawsze w życiu, męce i zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa.

To odtwarzanie ma sens i znaczenie wówczas, gdy jest jednocześnie tworzeniem nowego życia.  Dlatego Eucharystia jest nie tylko nie oderwana od ludzkiej egzystencji, lecz przeciwnie czerpie z niej całą swoją energię i przydaje jej nowy sens.

Wciąż przekonujemy się, że samym sednem obrzędu liturgicznego jest historyczne życie Jezusa, wydawane obecnie wszystkim chrześcijanom, aby nim żyli i odtwarzali je we wszystkich przejawach swojej egzystencji.

Stąd św. Paweł: „Proszę was, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej” (Rz  12,1).

W każdym położeniu dziękujcie: taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was” (1 Tes 5,18).

Oryginał wyraża owo „w każdym położeniu dziękujcie” następująco: en panti eucharisteite,  co można przetłumaczyć: „we wszystkim bądźcie eucharystią”.

Bycie eucharystią w Chrystusie Jezusie” nie dokonuje się w jednym momencie czy akcie człowieka. Domaga się długotrwałego pracowitego i lojalnego współdziałania z Bogiem.

Dlatego cała struktura ofiary eucharystycznej sprawowanej przez Kościół odsłania swoisty proces i jego etapowość: włączamy się stopniowo w rytm nawrócenia, odkrywamy walor daru z samego siebie i doświadczamy komunii.

Obrzęd chrześcijański jest tutaj odsłonięciem pewnej procesowości całej ludzkiej egzystencji. Człowiek w liturgii eucharystycznej przynosi przede wszystkim swoje własne, autentyczne grzeszne ja, aby Bóg Zbawca uleczył je i oczyścił swoją mocą. Jest w tym swoisty akt prawdy wobec Boga, samego siebie i innych ludzi. Stanowi on także podstawowy warunek Eucharystii.

Bezpośrednio po tej fazie fundamentalnej i inicjującej spotkanie z Bogiem następuje rozważanie naszego własnego życia, odsłonięte w przykładach życia Ludu Bożego (czytanie lub czytania przed Ewangelią) i w życiu Jezusa Chrystusa (Ewangelia).W ten sposób powstaje w nas pragnienie konkretnego wcielania ideałów Jezusa Chrystusa przez wszystkie codzienne życiowe decyzje do naszej egzystencji. Takie pragnienie wsparte decyzją musi oczywiście liczyć się z konsekwencjami związanymi z życiem Jezusa, zwłaszcza z konsekwencją krzyża, męki, śmierci, ale i zmartwychwstania. Trzeba przy tym mieć świadomość, że tylko Bóg, który jest ostatecznym inicjatorem tego pragnienia pójścia za Chrystusem w nas może, jest w stanie skutecznie napełniać je treścią realizacji. Stąd też w wezwaniu Ducha Świętego na osoby wierzących, które ma miejsce tuż po przeistoczeniu jest zawarty głęboki sens. Oto Chrystus, dopełniając w nas zamiaru miłości swojego Ojca, “abyśmy już więcej nie żyli dla siebie, lecz dla Tego, który za nas umarł i zmartwychwstał od Ciebie, Ojcze, zesłał Ducha Świętego jako pierwszy dar dla wierzących, aby spełniając swoje dzieło na świecie, doprowadził go do pełnej świętości”.

Dziś mamy do czynienia ze słowem, które ujmuje gest testamentalny Jezusa. Jest w tym nachyleniu do ludzkich nóg cała prawda kenozy uniżenia Boga Człowieka

nie skorzystał ze sposobności

aby  na równi być z Bogiem.

lecz ogołocił samego siebie…

– Wzgardzony – okryty chwałą

śmiertelny – Król nad wiekami

Tu nachylony do ludzkich nóg. Ale nachylony nie ze zwykłym gestem ludzkiego umycia nóg przybyszom. Wyjaśnia, że jego gest – jak zawsze jest znakiem. Że to obmycie jest znakiem obmycia sakramentalnego, I że tylko On może tego obmycia dokonać. I że jest ono konieczne człowiekowi. Jest wielkim, bezcennym darem Tego, który do końca nas umiłował

I może trzeba byśmy ten tekst odczytali w całej jego prawdzie. I choć wstrząsają nasza wrażliwością sceny umycia nóg muzułmańskich, uchodźczych, ludzi anonimowych i realnie brudnych i cierpiących, to ten gest ma sens jako znak. Znak, który podprowadza nie do problemu higieny czy kultury, ale tematu zbawienia.

Nachylenia do człowieka bez Boga i Jego mocy sakramentalnej przegra w zderzeniu z czysto świecką pomocą humanitarną. Będzie dziwacznie interpretowanym gestem. Niejednoznacznym i w istocie – pustym.

Nie nachylenie ku człowiekowi, lecz samo mówienie o miłości w imieniu Boga – staje się ideologią i zdradą Ewangelii.

Odkryć wielkość i zarazem bliskość Boga, który nachyla się w darze swego życia do mojej nędzy, do brudu, do tego, co podstawowe, a zarazem pozornie banalne – to musi uzdolnić do zmiany życia. Przynajmniej pragnienia takiej zmiany.

Modlitwa Pańska, która otwiera obrzęd komunii doskonale wyraża istotę uświęcenia człowieka, które dokonuje się w jedności z Ciałem i Krwią Chrystusa, gdzie, napełnieni Duchem Świętym stanowią już tylko jedno ciało, jedną Eucharystię `z` i `w` Chrystusie Jezusie.

Przy stole w Emaus – jest charakterystyczna wzmianka: Wtedy oczy im się otworzyły i poznali Go. „Poznać” – w tym słowie jest jakaś aluzja do zjednoczenia z Chrystusem i w Chrystusie, choć to zjednoczenie nie jest zawłaszczaniem sobie Boga na zawsze, na wyłączną własność – zniknął im z oczu ….

Zakończenie obrzędu eucharystycznego przypomina natomiast człowiekowi o punkcie wyjścia; jest przyznaniem się człowieka do swojego ubóstwa jako stworzenia, w dodatku stworzenia grzesznego, o którym jednak Bóg wciąż pamięta i które nieustannie zachęca, do wyjścia, paschy, przez ofiarę Chrystusa z mroków ku cudownemu światłu.

Doświadczenie Eucharystii jest wielką szkołą człowieczeństwa, bycia człowiekiem. Jest przejściem od zgromadzenia licytującego się winami i grzechami do komunii, wspólnoty ludzi z Bogiem i między sobą.

Tego przejścia potrzebujemy.

Potrzebujemy go ogromnie.

Jan Paweł II mówił wstrząsająco proroczo:

Spór o człowieka trwa w dalszym ciągu, a pod pewnym względem nawet się nasilił. Formy degradacji osoby ludzkiej oraz wartości życia ludzkiego stały się bardzo subtelne, a tym samym bardziej niebezpieczne. Potrzeba dziś wielkiej czujności w tej dziedzinie.

W tym sporze potrzebujemy jako człowieka, jako ja, który szuka drugiego ty i który chce tworzyć „my”, w tym sporze potrzebujmy jako ja i jako my doświadczenia, przez które przechodzi się z lęku do odwagi i entuzjazmu.

Z poczucia grzechu i winy – do radości wolnego człowieka.

Z marazmu czy poczucia bezwartościowości swojego ja – do odkrytego na nowo blasku prawdy o człowieku w świetle Słowa

Potrzebujemy Eucharystii która jest dziękczynieniem i jest błogosławieństwem.

Jest też Eucharystia zapisem dziejów ludzkich tych, którzy podjęli drogę przejścia od siebie do Boga, od zgromadzenia zalęknionych anonimowych ludzi do wspólnoty osób.

Po Wielkim Jubileuszu roku 2000 Jan Paweł II opublikował List,  w którym znalazły się bardzo osobiste słowa:

W tym roku wielkie wrażenie wywarły na mnie nie tylko tłumy, które podczas różnych uroczystości wypełniały plac św. Piotra. Nierzadko przyglądałem się też uważnie długim szeregom pielgrzymów, oczekujących cierpliwie na przejście przez próg Drzwi Świętych. Usiłowałem sobie wyobrazić historię życia każdego z nich, złożoną z radości, lęków i cierpień; historię, w którą wszedł Chrystus i która w dialogu z Nim odnajdywała znów drogę nadziei.

Obserwując napływające nieustannie grupy wiernych dostrzegałem w nich jakby żywy obraz Kościoła pielgrzymującego, tego Kościoła, który — jak powiada św. Augustyn — kroczy «pośród prześladowań świata i pociech Bożych». Naszym oczom dostępna jest tylko zewnętrzna strona tego niezwykłego wydarzenia. Czyż bowiem zdoła ktoś zmierzyć wielkie dzieła łaski, jakie dokonały się w sercach? Wypada tu raczej przyjąć postawę milczącej adoracji, ufając pokornie w tajemnicze działanie Boga i wielbiąc Jego miłość, która nie zna końca: «Misericordias Domini in aeternum cantabo»!

Fenomen indywidualnego zmagania i paschy przez Bramę, które jest i pozostaje tajemnicą.

To wszystko wciąż i stale dokonuje się, uobecnia w Eucharystii.

 

prof. Paweł Bortkiewicz, TChr.
duszpasterz AKO Poznań