Wielki Wtorek – traktat o sumieniu

st_peter-cr“Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Jeden z was Mnie zdradzi”. Spoglądali uczniowie jeden na drugiego niepewni, o kim mówi. […] “Panie, kto to jest?” Jezus odpowiedział: “To ten, dla którego umaczam kawałek chleba i podam mu”. Umoczywszy więc kawałek chleba, wziął i podał Judaszowi, synowi Szymona Iskarioty. A po spożyciu kawałka chleba wszedł w niego szatan. Jezus zaś rzekł do niego: “Co chcesz czynić, czyń prędzej”. […] Po jego wyjściu rzekł Jezus: “Dzieci, […] i wam teraz mówię, dokąd Ja idę, wy pójść nie możecie”. Rzekł do Niego Szymon Piotr: “Panie, dokąd idziesz?” Odpowiedział mu Jezus: “Dokąd Ja idę, ty teraz za Mną pójść nie możesz, ale później pójdziesz”. Powiedział Mu Piotr: “Panie, dlaczego teraz nie mogę pójść za Tobą? Życie moje oddam za Ciebie”. Odpowiedział Jezus: “Życie swoje oddasz za Mnie? Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Kogut nie zapieje, aż ty trzy razy się Mnie wyprzesz”.

Niezwykła scena. Kondensacja dramatu historii i sumienia. Scena, która rozpoczyna galerię portretów ludzkich sumień i ludzi o zróżnicowanych, zindywidualizowanych sumieniach.

W tej galerii zobaczmy jeszcze jeden portret, chronologicznie ostatni, ale przecież poniekąd decydujący.

Wówczas Piłat wziął Jezusa i kazał Go ubiczować. […] A Piłat ponownie wyszedł na zewnątrz i przemówił do nich: «Oto wyprowadzam Go do was na zewnątrz, abyście poznali, że ja nie znajduję w Nim żadnej winy». Jezus więc wyszedł na zewnątrz, w koronie cierniowej i płaszczu purpurowym. Piłat rzekł do nich: «Oto Człowiek».  Gdy Go ujrzeli arcykapłani i słudzy, zawołali: «Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!» Rzekł do nich Piłat: «Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ja bowiem nie znajduję w Nim winy». Odpowiedzieli mu Żydzi: «My mamy Prawo, a według Prawa powinien On umrzeć, bo sam siebie uczynił Synem Bożym».
Gdy Piłat usłyszał te słowa, uląkł się jeszcze bardziej.
[…] Odtąd Piłat usiłował Go uwolnić. Żydzi jednak zawołali: «Jeżeli Go uwolnisz, nie jesteś przyjacielem Cezara. Każdy, kto się czyni królem, sprzeciwia się Cezarowi».
Gdy więc Piłat usłyszał te słowa, wyprowadził Jezusa na zewnątrz i zasiadł na trybunale, na miejscu zwanym Lithostrotos, po hebrajsku Gabbata.  Był to dzień Przygotowania Paschy, około godziny szóstej. I rzekł do Żydów: «Oto król wasz!»  A oni krzyczeli: «Precz! Precz! Ukrzyżuj Go!» Piłat rzekł do nich: «Czyż króla waszego mam ukrzyżować?» Odpowiedzieli arcykapłani: «Poza Cezarem nie mamy króla». Wtedy więc wydał Go im, aby Go ukrzyżowano.

To Piłat w swoim zastraszonym sumieniu, uwikłanym w rozgrywki polityczne i religijne, wydaje wyrok na Jezusa. Ale do tego wyroku i do tej deprawacji sumienia nie mogłoby dojść, gdyby nie błędne, zakłamane sumienia Judasza, który sprzedał Jezusa. A w tym mroku zniszczonych sumień ludzkich, nieświecące jaśniej sumienie Piotra. A jeśli wsłuchać się w dialogi Apostołów z Wieczernika, nie tylko Piotra… Bierny Jan, nieistniejący wśród tamtej nocy wtopieni w nicość Apostołowie.

Piłat.

Człowiek na stanowisku. Ale stanowisku w znienawidzonej prowincji, na obrzeżach wielkiego imperium. Człowiek, który tkwił pośród obcej kultury, traktowany jako wróg i traktujący wrogo obcych. Ten człowiek ma sądzić Boga. Boga, który w obcym świecie wydaje się być jedynie bliski i autentyczny. Ale jest swoista intryga prawna i polityczna. Piłat jest przekonany o niewinności Jezusa, utwierdza go w tym jego żona… Ale musi stanąć w obliczu dylematu – sumienie czy prawo? Prawo czy sumienie? Odpowiedzieli mu Żydzi: «My mamy Prawo, a według Prawa powinien On umrzeć, bo sam siebie uczynił Synem Bożym». Gdy Piłat usłyszał te słowa, uląkł się jeszcze bardziej. 

Zatem to bardzo stary dylemat i zarazem bardzo czytelny. Tak, jak w przypadku Sokratesa,. jak w przypadku Antygony, tak i tutaj. Jest prawo – legalne, prawo, które jest zarazem sposobem realizacji własnych celów politycznych, czy propagandowych, prawo, które jest absolutyzowane (przecież starszyzna żydowska, strażnicy tradycji religijnej Izraela, którego jedynym królem jest Jahwe, szantażując Piłata prawem – bluźni). Wobec dyktatu tego prawa, co należy zrobić?

Co trzeba było zrobić, gdy pojawił się dylemat – tzw, prawo do wyboru o życiu człowieka nienarodzonego kontra sumienie, które podpowiada o prawie do życia tego dziecka? Co trzeba było zrobić, gdy ktoś podsunął do głosowania projekt ustawy – legalnej wedle procedur demokratycznych, spełniającej standardy bądź co bądź europejskie, gdy ktoś postraszył dyscypliną partyjną? Co można było zrobić, gdy projekt tej czy innej ustawy trafia nie pod rękę, ale pod głos sumienia polityka, który mieni się być katolikiem?

Co mógł zrobić Piłat? On sam na to odpowiada swoim wahaniem i lękliwością. Co zrobił – zasądził Boga i zarazem zasądził człowieka.

Zasądził, to znaczy skazał na śmierć.

Jan Paweł II pisał w „Evangelium vitae”:

Nie ulega wątpliwości, że zadanie prawa cywilnego jest inne niż prawa moralnego, a zakres jego oddziaływania węższy. Jednak „w żadnej dziedzinie życia prawo cywilne nie może zastąpić sumienia ani narzucać norm, które przekraczają jego kompetencje”

Dramat Piłata to dramat człowieka, który oddał sumienie za pozycję polityczną w imię prawa stanowionego. Nie dostrzegł, że w ten sposób skazał na śmierć Boga, który natarczywie przemawiał do niego, ostentacyjnie wskazywał „Ja jestem prawdą…”

Judasz.

Człowiek, który miał błędny obraz Jezusa. W Wielki Poniedziałek słyszymy krytykę Judaszową dotyczącą nie realizowania Kościoła ubogiego. Taki Kościół mógłby dysponować trzystoma denarami, choć byłoby to za cenę uczczenia Jezusa w tym Kościele. Ale Jezus – zdaniem Judasza – powinien być czczony tylko za rozstrzygnięcie polityczne, za zwycięstwo. I w takim Kościele triumfującym i panującym Judasz widział swoje miejsce. Jezus jednak nie podejmuje „teologii wyzwolenia” na wzór rewolucji marksistowskiej. Judasz przeżywa rozczarowanie, swoiście się mści.

Tragedia Judasza powtarza się w tym samym punkcie co dramat i tragedia Piłata. Przed Piłatem Jezus demonstrował istotę swojego królestwa, przed Judaszem Jezus przypomina przyjaźń, więź, intymność… Ale Judasz, jak i Piłat odrzuca głos Boga. Sumienie Judasza i Piłata stanowi monolog ignorujący głos Boga.

Taki model sumienia – wzniosły, patetyczny a zarazem naznaczony wręcz sartrowskim tragizmem – jest dzisiaj bardzo popularny. W wersji radykalnej, przez tych, którzy szczycą się odrzuceniem głosu Boga, ale także w wersji postępowych katolików, nowoczesnych, takich, którym nic co ludzkie nie jest obce, przez co wyręczać chcą oddalonego, wedle nich, od ludzkich spraw – Boga.

Jest w nich coś z Apostoła Tomasza z „Wieczernika” Brylla, który próbuje doświadczenie Judasza przetransponować, uładzić, zmienić słowo „zdrada” na „transformacja”, „uwspółcześnienie”.

Posłuchajmy słów Tomasza, komentującego wspomnienia Piotra:

JAN:
I zapłakałeś…
TOMASZ:
Bo Piotr ma sumienie,
ale może nie pojął czego. Może wtedy
ktoś chciał szepnąć, że w górze też nie są tak zgodni,
że choć jesteśmy jednym niewygodni,
to może drugim będziemy wygodni.
Gdyby On żył. My razem z Nim. Trochę w ukryciu,
a potem powolutku, spokojnie, inaczej,
niż zaczęliśmy. Do innych słuchaczy
mówić. Nie tak jak zawsze o chłopach, pasterzach.
To było dobre, by tłum ciemny wierzył,
by widział to, co było w jego ciemnym życiu.
Gdyby inaczej zacząć? Nie tymi słowami,
jakie rodzi ojczyzna zabita deskami,
a nikt ich na szerokim świecie nie pojmuje.
On zawsze czuł to tylko, co tłum ciemny czuje.
A może tam, gdzieś w świecie, ktoś chciał i po trochu
zrozumieć, lecz nie pojął bajki dla motłochu.
Przypomnij sobie, Piotrze. Może jakie słowo,
może nie jest za późno?

Tomasza uczniami zdają się być dziś niektórzy hierarchowie Kościoła, próbujący zmodyfikować stare normy, postępowi kapłani, a przede wszystkim ci, którzy są katolikami i dlatego są za … i tu następuje długi katalog spraw, które nie są zrodzone w ojczyźnie zabitej deskami, ale są pojęte na szerokim świecie… Tyle, że nie są słowami Pana!

Piotr.

Człowiek—jak mówimy—zaparcia się. Ale tak naprawdę—zdrady. Zdrady i strachu. Zdrady z obawy, zdrady banalnej, takiej zwykłej i tak cuchnącej.

PIOTR:
Stałem i śmierdziałem
strachem. I każdy z daleka omijał
to miejsce, gdzie ja stałem.
Wtedy ta kobieta,
co mnie pytała o to, “Czyś jest Jezusowy?”,
wyszła i powiedziała: “Będą was zabijać,
uciekaj lepiej, Piotrze, nie jesteś gotowy,
żeby przy Mistrzu stanąć”.
Wyjąkałem: “Po co
pytałaś mnie?” “Z głupoty. Gdy przyszliście nocą,
myślałam, że to będzie byle przesłuchanie,
postraszą was i tyle…”

Piotr przegrywa swoje sumienie – jak Piłat i jak Judasz. Nie w imię prawa, nie w imię wizji Mesjasza i Kościoła, ale z prostego strachu. Może tak, jak wielu z nas, współczesnych uczniów Jezusa. Może czynimy to z głupoty, może z błędnego rozeznania sytuacji… Może błądzimy, sądząc, że to tylko gra, że nie o Polskę tu idzie, nie o życie, nie o przyszłość Kościoła, nie o godność i wiarę… Może to tylko słowa, słowa i idee.

Nie, to jest sprawa prawdy i Tego, który jest Prawdą.

Piotr różni się od Piłata i Judasza tym, że inaczej jak oni spotkał Jezusa. Spotkał Go bez słów, ale to wystarczyło. Nie musiał słuchać słów o królestwie nie z tego świata, nie musiał mieć już przypomnienia o wartości przyjaźni. On zrozumiał, że sumienie jest po prostu spotkaniem z Bogiem:

„Sumienie jest najtajniejszym ośrodkiem i sanktuarium człowieka, gdzie przebywa on sam z Bogiem, którego głos w jego wnętrzu rozbrzmiewa.”

Głos Jezusa w spotkaniu z zapłakanym Piotrem pozostaje tajemnicą. Jedno wiemy, że odpowiedzią na ten głos było życia Piotra, oddane do końca. W wierności i odwadze.

 

ks. Paweł Bortkiewicz TChr
kapelan AKO