Wielki Piątek AD 2019

Spoglądamy na Krzyż naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Kontemplujemy Krzyż naszego Pana. I tak, od setek, od dwóch tysięcy lat…

Widok krzyża budzi różne emocje.

Kiedy w tych dniach media donosiły o paryskiej tragedii podawano między innymi, jak strażakom, którzy od wielu godzin pracują nad opanowaniem żywiołu, ostatecznie udało się wejść do wnętrza katedry. Zdjęcia, które opublikowano w mediach były porażające.  Świadkowie tamtego wejścia nie mogli uwierzyć w ogromne szczęście w nieszczęściu – krzyż dalej stał i pozostał nienaruszony.

Pośród szarości wnętrza katedry, złoty blask krzyża był uderzający.

We Francji, w sercu Francji.

A przecież krzyż stał się  sprzeczny z laicką doktryną państwa francuskiego.

Ta doktryna przyjętą została w 1905 roku zgodnie z zatwierdzonym wówczas prawem. Prawo wprowadzało stricte laicki charakter III Republiki Francuskiej.

Ustawa prawna była autorstwa Emila Combes niedoszłego księdza, powstała w trakcie głośnej afery związana z oskarżeniem Dreyfusa o zdradę.

Główną stroną konfliktu były kadry wojskowe infiltrowane przez wojującą masonerię. Wyrazem tej wojny masonerii ze światem chrześcijańskim było to, że w danych kadrowych umieszczano zapisy «VLM» tzn. «Va à la messe» [chodzi na mszę] albo «VLM AL» tzn. «Va à la messe avec un livre» [chodzi na mszę z książką!].

Takich oficerów szykanowano, traktowano ich jako wręcz wrogów państwa. Stygmatyzowani w ten sposób wierzący oficerowie byli niezdatni do awansu (sic!).

Émile Combes zdążył ustawę o laickości francuskiej Republiki przeprowadzić.

Zaledwie dwa lata temu, w 2017 r. w imię ustawy powstałej w tak „bezstronnych” okolicznościach we Francji podjęto decyzję o usunięciu krzyża z pomnika Jana Pawła II. Uczyniono to w duchu „rozdziału kościoła od państwa”.

Jeden z francuskich wybitnych filozofów Rémi Brague w „Le Figaro” komentował sprawę zdroworozsądkowo:

„nigdy nie było rozdziału Kościoła od państwa, ponieważ słowo rozdział zakłada, że wcześniej była jedność, która w następstwie miałaby być rozdarta. To nieprawda, a to, co w roku 1905 się w stało, to był koniec współpracy między dwoma organami, które zawsze działały oddzielnie. Tak zwana “separacja” trwała praktycznie nieprzerwanie prawie dwa tysiące lat. Zresztą historycy nam wyjaśnią, że tymi, którzy najbardziej starannie zabiegali o tę separację, byli właśnie papieże, a nie [z natury świeccy] cesarze czy królowie”.

Brague dodawał zarazem:

„Niektórzy “laicy” [laikardzi] marzą o skończeniu z chrześcijaństwem, zadając mu długo oczekiwany, bo od XVIII wieku, cios śmiertelny”

Spoglądamy na Krzyż naszego Pana, Jezusa Chrystusa.

Ten, ze zgliszcz katedry Notre Dame, który zajaśniał złotym blaskiem nadziei. Objawił się raz jeszcze tym, czym był, jest i pozostanie – znakiem zwycięstwa nad złem, znakiem nadziei, która zawieść nie może.

Spoglądamy na Krzyż naszego Pana, Jezusa Chrystusa.

Ten, który – bywa że przeszkadza w naszej Europie, w naszych państwach, w naszych miastach… Wiemy, że także w Polsce, co jakiś czas wraca spór o krzyż Jezusa Chrystusa w miejscach publicznych.

Wiemy, że tak często dzisiaj wraca problem rugowania krzyża – symbolu wiary naszej z przestrzeni życia publicznego.

Czyni się to w imię „nowoczesnego” państwa, państwa liberalnego…

Próbuje się narzucać ideał „państwa liberalizmu negatywnego”, gdzie zasadą jest wolność pojęta negatywnie  wolność od czegoś. Jedyną uznawaną granicą mojej wolności jest wolność drugiego człowieka.

Religia i Kościół są w takiej perspektywie traktowane jako wróg tak rozumianej „wolności”. To dlatego podejmowana była i jest – walka z Bogiem, religią i Kościołem – w oświeceniowej Francji, w nazistowskich Niemczech, komunistycznej Rosji. W tej ostatniej – do przestrzeni publicznej władze włączały tam nawet ciała obywateli oraz wnętrza prywatnych domów – i można było ciężko zapłacić za noszenie medalika czy za ikonę we własnej sypialni.

Jest taki poruszający wiersz Sergiusza Jesienina pt. Powrót do ojczyzny. Poeta, który sam zresztą nie był chrześcijaninem, tak oto relacjonuje spotkanie ze swoim rodzonym dziadkiem. Poeta pyta dziadka:

„Tyś nie komunista?”

I słyszy w odpowiedzi:

„Nie!”
                   „A twe siostry – komsomołki. One
                   Wytchnąć nie dają! To ohyda istna!
                   Wczoraj ze ściany zdarły mi ikonę,
                   Komisarz z cerkwi zdjął krzyż swego czasu.
                   Do Boga nie ma gdzie się już pomodlić.
                   Nieraz cichaczem wymknę się do lasu,
                   Do drzew się modlę…
                   By się nie upodlić…

Tak było kiedyś w państwach totalitarnych. Dziś „dezynfekcja” (bo tak jest to traktowane) – usuwanie symboliki religijnej, zwłaszcza chrześcijańskiej dokonuje się w krajach tzw. demokracji zachodniej. Przykłady płyną z różnych stron świata:

W  latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych wydezynfekowano  amerykańskie sale sądowe z tablic z tekstem Dekalogu. Ale gdy w 1997 roku ktoś odkrył, że tablica taka wisi jeszcze w gmachu sądu hrabstwa Charlestown w Południowej Karolinie – wniósł pozew przeciwko Radzie tego miasta.

W niemieckim miasteczku koło Karlsruhe komuś bardzo przeszkadzało to, że zegar na wieży katolickiego kościoła od niepamiętnych czasów wydzwaniał melodię Ave Maria – i doprowadził do wyłączenia tak nieliberalnie zachowującego się zegara.

Dziś w wielu szkołach  Unii  Europejskiej – odwołane są  tradycyjne i nieobowiązkowe spotkanie Bożonarodzeniowe – wystarczy protest rodziców jednego z dzieci

W imię rzekomej sprawiedliwości i neutralności rugowane są wyłącznie symbole chrześcijańskie, nie dotyczy to natomiast np znaków szydzących z chrześcijaństwa

Wydaje się, że usiłuje się nam wmówić, że kształt nowoczesnego państwa zakłada obecność katolików w nim, jako swoistego rezerwatu –

„Wolno wam, chrześcijanie, wierzyć sobie w Boga, w Chrystusa, w transcendentne wobec człowieka prawo moralne, ale pod warunkiem, że za mkniecie się z tą waszą wiarą w swojej ekologicznej niszy i nigdy nie będzie cie się ujawniali z niemądrą myślą, że Bóg stworzył również niewierzących i że Chrystus umarł również za niechrześcijan; słowem, musicie swoją wiarę podporządkować relatywizmowi. Musicie, rzecz jasna, pogodzić się również z tym, że relatywizm moralny jest ponad waszym zaściankowym przeświadczeniem o istnieniu prawa naturalnego. A jeśli się z tym nie pogodzicie, będziecie automatycznie uznani za fanatyków i przeciwników demokracji”. (Jacek Salij OP)

 Być może istnieją chrześcijanie, którzy gotowi są przyjąć takie podyktowane warunki. Wielu z tych „chrześcijan” zasiada dziś w największej partii Parlamentu Europejskiego, Partii Ludowej.

Jednak istnieją również chrześcijanie, którzy nie widzą powodu, dla którego światopoglądowy agnostycyzm czy ateizm miałby uzyskać wyłączne, lub szczególnie uprzywilejowane prawo do obecności w życiu publicznym.

Domagając się obecności Dekalogu w dziejach naszej wolności, domagając się prawa moralnego w porządku konstytucyjnym, domagając się możliwości wyznawania wiary w przestrzeni publiczej – domagamy się tylko jednego: mamy   takie samo prawo do publicznego uzewnętrzniania swoich przekonań, jak ludzie niewierzący.

Jan Paweł II w 1991 r. mówił wiele o obecność religii w życiu publicznym

„Postulat neutralności światopoglądowej jest słuszny głównie w tym zakresie, że państwo powinno chronić wolność sumienia i wyznania wszystkich swoich obywateli, niezależnie od tego, jaką religię lub światopogląd oni wyznają. Ale postulat, ażeby do życia społecznego i państwowego w żaden sposób nie dopuszczać wymiaru świętości, jest postulatem ateizowania państwa i życia społecznego” – wyjaśniał w Lubaczowie.

W Zakopanem mówił:

Ten krzyż tam stoi i trwa. Jest niemym, ale wymownym świadkiem naszych czasów. Rzec można, iż ten jubileuszowy krzyż patrzy w stronę Zakopanego i Krakowa, i dalej: w kierunku Warszawy i Gdańska. Ogarnia całą naszą ziemię od Tatr po Bałtyk.

[…]

Umiłowani bracia i siostry, nie wstydźcie się krzyża. Starajcie się na co dzień podejmować krzyż i odpowiadać na miłość Chrystusa. Brońcie krzyża, nie pozwólcie, aby Imię Boże było obrażane w waszych sercach, w życiu społecznym czy rodzinnym. Dziękujmy Bożej Opatrzności za to, że krzyż powrócił do szkół, urzędów publicznych, szpitali. Niech on tam pozostanie! Niech przypomina o naszej chrześcijańskiej godności i narodowej tożsamości, o tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy, i gdzie są nasze korzenie. Niech przypomina nam o miłości Boga do człowieka, która w krzyżu znalazła swój najgłębszy wyraz.

Kontemplujemy krzyż Chrystusa…

Odnajdujemy w Nim nasze dzieje, nasze wczoraj, nasze dziś i nasze jutro…

Widzimy nasze cierpienia, naszą mękę, wsłuchujemy się w milczenie serca przeszytego bólem po stracie kogoś najbliższego, dotykamy twardego jak drzewo krzyża naszej pracy…

Kontemplujemy krzyż Chrystusa…

Widzimy w nim nasze dzieje narodowe, naszą tożsamość, nasze dziedzictwo kulturowe, nas, Polaków, nas, mieszkańców Europy.

Kontemplujemy krzyż Chrystusa, ten z krakowskiej Mogiły, ten z Giewontu, ten ze zgliszcz Notre Dame, ten krzyż w znaku świętych relikwii z Kevelaer…

Umiłowani bracia i siostry, nie wstydźcie się krzyża. Starajcie się na co dzień podejmować krzyż i odpowiadać na miłość Chrystusa. Brońcie krzyża, nie pozwólcie, aby Imię Boże było obrażane w waszych sercach, w życiu społecznym czy rodzinnym.

ks. Paweł Bortkiewicz TChr