W sprawie wyborów w wielkich miastach – Aurelia Siwa

Szanowne Panie, Szanowni Panowie!

Pozwólcie, że teraz, gdy już minął kurz bitewny, podzielę się refleksjami na temat jednej z przyczyn naszej porażki w miastach.

Mieszkam w poznańskim blokowisku, z elitami nie mam kontaktu, moje obserwacje dotyczą więc zwykłych ludzi takich, którzy powinni się cieszyć Dobra Zmianą a są przeciw i to zdecydowanie.

Absolwentka UE, ajentka  banku WZWBK czy jak tam się on teraz nazywa, absolwentka liceum po licznych szkołach uzupełniających wykształcenie zawodowe, młody mężczyzna z własną małą firmą, a z drugiej strony liczne grono emerytów zgodnym chórem obwiniają PiS o 500+.

Propozycja, która padła, by dopłacać do dzieci, dla których nie ma miejsca w przedszkolach, wywoływała furię. –” Nie dosyć, że to 500+, to jeszcze następne pieniądze chcą z nas doić “.

Można też usłyszeć, że przez 500+ brakuje mężczyzn do pracy, bo łatwiej narobić bachorów i z nich mieć na wódkę.

Ale podstawowy zarzut – to są nasze pieniądze, z naszych podatków, a nawet jeżeli uznają, niechętnie, że to trochę z VAT, to podstawowy zarzut – czemu nie dla nas te pieniądze?!

Na prośbę p. Szynkowskiego vel Sęk próbowałam zebrać podpisy pod tą przedszkolną inicjatywą podczas parafialnego festynu z przeważającą przewagą rodziców i dziadków z małymi dziećmi. Było to dla mnie porażającym doświadczeniem.

Najłatwiej dawali się naciągnąć na podpis pod inicjatywą dziadkowie z wnukami.

Młoda matka z dzieckiem i w ciąży zrobiła mi wykład na temat popierania leni, nierobów żerujących na ludziach ciężko i uczciwie pracujących.

W miastach nie ma akceptacji dla rozdawania pieniędzy. To jest postrzegane jako okradanie tych, którzy pracują na rzecz patologii i żadne oświadczenia min. Rafalskiej, że rodziny patologiczne są pod kontrolą, tego nie zmienią.

Od początku transformacji pakowano im do głowy, że jeżeli ktoś nie ma pieniędzy, to jest sam sobie winny. Tak mówiły wszystkie telewizje, radia i gazety lokalne – to był przekaz płynący ZGODNIE z wszystkich stron.

Tylko niewielka część Polaków była zdolna do zachowania zdrowego rozsądku i nie uległa indoktrynacji.

Jakiekolwiek zapewnienia, że 500+ ma wartość gospodarczą ze strony premiera Mateusza Morawieckiego, prezesa Jarosława Kaczyńskiego czy prezydenta Andrzeja Dudy, jest kwitowane wzruszeniem ramion. Oni wiedzą swoje, tego ich nauczono i ” te oszołomy z PiS ich na żadne manowce nie wyprowadzą.”

Od 3 lat PiS nie robi nic, by przekonać Polaków, że wiedza, w którą ich wyposażono, jest błędna. A do tego dochodzi niechęć do dzielenia się z tymi, którzy mają żyć na cudzy koszt.

Jedna z moich sąsiadek nienawidzi PiS za to, że ona od spółdzielni wykupiła swoje mieszkanie za ciężkie pieniądze, a przyszedł PiS w 2005r. i ludziom z jej bloku dał mieszkania za grosze. Uważa, że PiS ją okradł, bo skoro ona musiała płacić, to inni też powinni!

To nie są pojedyncze reakcje. Ma być sprawiedliwie! Jak ja płacę, jak ja muszę pracować, to inni też.

W tych pracowitych i zaradnych ludziach tkwi wielkie poczucie krzywdy. Nie oni zostali nagrodzeni, ale ci, co nic nie robili.

W tym katolickim narodzie gotowość do dzielenia się z robotnikami ostatniej godziny jest równie niewielka jak za czasów Jezusa.

Nic nowego pod słońcem!

Bardzo mi żal dr. Tadeusza Zyska, bo jego ogromny wysiłek poszedł na marne tylko dlatego, że Dobra Zmiana nie zdiagnozowała wcześniej stosunku mieszkańców miast do “rozdawnictwa” pieniędzy.

Mnie marzyła się wcześniejsza kampania wyborcza, ale kandydatury zostały zaakceptowane bardzo późno.

Nie mając gwarancji, że to dr Zysk będzie kandydował, nie można go było namawiać na spotkania otwarte prostujące błędne poglądy neoliberalne. Próbowałam go namówić do zrobienia wywiadu z prof. Stiglitzem, noblistą, na temat transformacji – by podkopać przekaz mediów unisono chwalących przez lata Balcerowicza i neoliberalizm, ale bezskutecznie.

Tymczasem trzeba uderzyć w neoliberalne elity zmasowaną akcją, tłumaczącą dlaczego ogromny wysiłek narodu przyniósł tak niewielki postęp w porównaniu z tym co zrobiła II RP przez 20 lat. Tu nie wystarczą artykuły w tygodnikach, które czytają już przekonani, parę wystąpień polskich naukowców w radio czy telewizji, bo jaki ich autorytet – ci mówią tak, a nasi mówią inaczej. Słowo na słowo. Kogo to przekona?!

Autorytetem mógłby być noblista.

Było, minęło. Mam kolejną propozycję. Może da się zaprosić do Poznania prof. Kazimierz  Poznański ,wykładowca uniwersytetu waszyngtońskiego na cykl wykładów na temat wyprzedaży Polski. To musi być ogromna sala, zaproszenia do wszystkich uczelni, organizacji gospodarczych, szkół średnich, rozreklamowane w mieście – a nie grupy patriotów z AKO czy Klubu Gazety Polskiej.

W zapowiedzi musi być zgoda na zadawanie pytań, bo to da szansę na pojawienie się tych z opozycji. Dużego cyklu spotkań nie mogą zlekceważyć.

Nie wiem wprawdzie czy prof. Poznański jest w dobrej kondycji, ale że jest patriotą, jestem absolutnie pewna. Potem rozmowy z Profesorem można wpuścić do sieci. Kolejny cykl wykładów musi być poświęcony konsekwencjom wyludniania się kraju, katastrofy demograficznej pod różnymi aspektami – gospodarczym, kulturowym, zachowania bezpieczeństwa narodowego.

Musimy wywołać zamęt, niech na nas plują, ale niech gadają, to my musimy zacząć nadawać temat dyskusji.

Spotkania we własnym gronie nic nie zmienią w sprawie przekonań politycznych i ekonomicznych mieszkańców miast.

Gdyby jeszcze premier Morawiecki, mający dużą łatwość wypowiedzi prostym, potocznym językiem wygłosił w telewizji publicznej cykl wypowiedzi pt “Od miski ryżu do zrównoważonego rozwoju” będący w gruncie rzeczy historią gospodarcza III RP.

To moje marzenie, marzyć każdy może.

Już widzę I odcinek. Bombardowanie Berlina, ruiny Drezna, wśród nich snujący się ludzie. I Premier – Tak proszę państwa, miałem rację, kiedy mówiłem, że żeby się podźwignąć, Niemcy musieli pracować za miskę ryżu. Tak jest zawsze po wojennej zawierusze.

Ale Polska, w chwili zmiany ustroju nie miała zburzonych domów, zrytych czołgami i pociskami pól, nie mała milionów okaleczonych mężczyzn, przywiezionych do kraju z okopów Stalingradu i samotnych, bezradnych kobiet obarczonych opieką nad nimi.

Dlatego terapia – naszą przewagą w Europie jest tani pracownik, często przez miesiące nie opłacany – była błędem, który opóźnił nasz  rozwój. (Tu zdjęcia prac polowych w PGR, pracujących stoczni, hut, jadących kolei, tętniących życiem miast) i Premier zapowiada że wyjaśni dlaczego na taką “terapię” postawiono i czym to skutkowało. Zapowiedź odcinka o Konsensusie waszyngtońskim, następny o FOZZ i wypompowaniu pieniędzy z budżetu. Potem by zmniejszyć napięcia polityczne – szybkie sprowadzenie tanich sieci handlowych, aby ludzi nakarmić, co spowodowało wypływanie z kraju zysków z handlu. Zresztą, co ja tam wypisuję. Gdyby premier Morawiecki zdecydował się na taka krótką lekcję historii gospodarczej III RP, to niczego mu nie trzeba podpowiadać. On ma świetny słuch społeczny. Gdyby go tylko ktoś do tego przekonał.

Ja nic więcej, poza podzieleniem się swoimi przemyśleniami, zrobić nie mogę.

Nie ten wiek, nie to zdrowie i nie te możliwości. Nie uczestniczę aktywnie w życiu politycznym.

Kłaniam się  Państwu nisko
Aurelia Siwa
emerytowany, wieloletni dziennikarz TVP Oddział w Poznaniu