Wielki Czwartek – koniec i początek

JP2ikrzyz2Czasy, w których żyjemy, są niewymownie trudne i niespokojne. Trudna także i nabrzmiała właściwą dla tych czasów próbą – stała się droga Kościoła, zarówno Wiernych jak i Pasterzy. W niektórych krajach, (…), Kościół znajduje się w okresie takiego prześladowania, które w niczym nie ustępuje pierwszym stuleciom, raczej je przewyższa co do stopnia bezwzględności i nienawiści. Sanguis Martyrum – semen Christianorum. A prócz tego – tylu ludzi ginie niewinnie, choćby i w tym kraju, w którym żyjemy…

Pragnę raz jeszcze całkowicie zdać się na Wolę Pana. On Sam zdecyduje, kiedy i jak mam zakończyć moje ziemskie życie i pasterzowanie.

W życiu i śmierci Totus Tuus przez Niepokalaną. Przyjmując już teraz tę śmierć, ufam, że Chrystus da mi łaskę owego ostatniego Przejścia czyli Paschy. Ufam też, że uczyni ją pożyteczną dla tej największej sprawy, której staram się służyć: dla zbawienia ludzi, dla ocalenia rodziny ludzkiej, a w niej wszystkich narodów i ludów (wśród nich serce w szczególny sposób się zwraca do mojej ziemskiej Ojczyzny), dla osób, które szczególnie mi powierzył – dla sprawy Kościoła, dla chwały Boga Samego.

To fragment testamentu Jana Pawła II, człowieka świętego. Świadka Boga w naszych czasach.

Testament człowieka, który przeżył czasy pogardy dla człowieka, czasy śmierci Boga, czasy nienawiści do życia ludzkiego, czasy zakłamania, czasy prześladowań… Jednocześnie, w tym czasie pogardy i nienawiści, dostrzegał jakże wyraźnie miarę wyznaczoną złu – przekonywał, że zło nie jest absolutne, wszechmocne, jest miara wyznaczona złu! Tą miarą jest miłosierdzie Boga.

Można powiedzieć, że Jan Paweł II wprowadzał świat w przestrzeń dzisiejszego Wieczernika – wydarzenia bezgranicznej miłości. Chrystus objawiając tę miłość, dając siebie w sposób realny, uprzedzał, że choć przyjdzie męka, zwątpienie, śmierć, krzyż, pogarda, nienawiść, zdrada, intryga, szyderstwo, prześladowanie – to Miłość zwycięży!

Jak zauważy św. Paweł Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam!

Młody Karol Wojtyła czuł podobnie tę potęgę Miłości, jej moc interpretacji wszystkiego:

Miłość mi wszystko wyjaśniła,
Miłość wszystko rozwiązała –
dlatego uwielbiam tę Miłość,
gdziekolwiek by przebywała
.

Jan Paweł II z pełną wagą i powagą słów pisał:

Czasy, w których żyjemy, są niewymownie trudne i niespokojne. Trudna także i nabrzmiała właściwą dla tych czasów próbą – stała się droga Kościoła, zarówno Wiernych jak i Pasterzy.

On, który miał swoją codzienną geografię modlitwy, w której przemierzał cały świat, poszczególne kraje i Kościoły lokalne, miejsca zamieszkania ludzi innych religii i wyznań, wiedział jak nikt – czym są owa niewymowna trudność i niepokój. Wiedział, czym jest nabrzmiała próba dla Kościoła, czas prześladowań i czas męczenników.

Wiedział, ale ufał

Pragnę raz jeszcze całkowicie zdać się na Wolę Pana. On Sam zdecyduje, kiedy i jak mam zakończyć moje ziemskie życie i pasterzowanie. W życiu i śmierci Totus Tuus przez Niepokalaną.

Dzielił się tą ufnością i wiarą z nami wszystkimi. Poprzez te msze święte sprawowane na placach, stadionach, dziedzińcach wielkich fabryk, msze, które były rozbudowanymi wieczernikami naszej epoki, przypominał, że Chrystus znów nachyla się do ludzkich nóg, że On znów daje nam wymowny gest miłości, że znów przekonuje, że trzeba umiłować, tak jak On nas umiłował…

Doświadczaliśmy wagi i powagi słów, gestów i wydarzeń. My, w Polsce, choćby na niezapomnianym Placu Zwycięstwa w Warszawie, ludzie w wielu miejscach świata – Paryżu, Denver, Manili, Rzymie…

Doświadczyliśmy po raz ostatni w ten sposób tego wieczernika dziejów z nim, z Janem Pawłem II w dniu Jego pogrzebu, na Placu św. Piotra na Watykanie. Szum wichru, zamykająca się księga Ewangeliarza na trumnie, i ta pewność w nas – skoro Santo subito, to dlatego, że wiedzieliśmy, że on żyje z Chrystusem, że w Nim trwa na zawsze…

W naszych polskich wydarzeniach, 5 lat po tamtym Wieczerniku testamentalnych słów, odchodzenia i pewności tego, że Miłość jest, miłość zwycięża – przyszedł inny czas.

Nie sposób dzisiaj, w bliskości 5 rocznicy katastrofy smoleńskiej nie stanąć i w tamtej przestrzeni zdarzeń.

Pewną dodatkową trudnością potęgującą ciężar nie do uniesienia tego dramatu jest – dla nas ludzi wierzących – swoiste odwrócenie wydarzeń wiary.

Oto najpierw, 2 kwietnia 2005 r. dane nam zostaje doświadczenie pewności życia po śmierci. Zmartwychwstał! Żyje! Stąd z ufnością wołamy jako coś naturalnego Santo subito!

Potem natomiast przychodzi 10 kwietnia 2010 r. Milczymy, a potem nieśmiało pytamy Boże mój, Boże, czemuś Mnie opuścił?

Gdzie wtedy był Bóg? – wielu stawia sobie to pytanie bezradnie, a może niekiedy bluźnierczo.

Dlaczego najpierw doświadczenie grobu, który staje się pusty i bije pewnością zmartwychwstania, a potem doświadczenie krzyża, który jest zdradą, bezradnością, opuszczeniem, śmiercią? Dlaczego najpierw nadzieja, a potem bezradność, która popycha do rozpaczy?

Kiedy wpatrzymy się w pedagogię Jezusa – ta nielogiczna kolejność zyskuje swoją logikę:
– najpierw jest objawienie chwały na górze Tabor, potem jest poniżenie na Golgocie,
– najpierw jest Hosanna, potem jest Ukrzyżuj!,
– najpierw jest doświadczenie Miłości, potem jest próba wiary…

Bo próbę wiary będziemy mieli wciąż i stale. Ona do nas przychodzi w postaci katastrofalnej i nagłej, albo w postaci ukrytej i intryganckiej, w postaci spektakularnej i w takiej, która przenika wyłącznie nasz umysł i serce… Próba wiary będzie i jest nam dana. Taka jest cena wolności naszej i innych.

Ważne, by tę próbę przeżyć. By dostrzec, że jest miara wyznaczona złu. Że zło jest słabsze i podległe mocy dobra.

Tak więc pełny opis tych dni i wydarzeń paschalnych – to przykazania i przekazanie miłości silniejszej niż śmierć w Ciele i Krwi, to potem pokusa zwątpienia, gdy Ciało zawisło, a Krew została wylana, to wreszcie – ostateczne zwycięstwo, gdy Pan zmartwychwstał w Ciele i Krwi.

To nadzieja dla nas, którzy
– doświadczyliśmy żywej obecności świętego Świadka Boga, Jana Pawła II, jego mocy wiary (pamiętamy „nie boję, gdy ciemno jest, Ojciec za rękę prowadzi mnie”).
– dotknięci zostaliśmy w tej wierze i nadziei wraz ze szczątkami poległych pod Smoleńskiem w 2010 r.,
– musimy podjąć ostateczną pracę nad zmartwychwstaniem nas w Chrystusie.

Świadomie mówię pracą nad zmartwychwstaniem nas w Chrystusie.

Bo On zmartwychwstał i żyje. A my? Znów wracam do słów Brylla, włożonych w usta Magdaleny:

Pan, który ziemię zna, nie zapomina.
Ale choć szepnął: “Wstańcie”, sami z naszej twarzy
musimy zdjąć jad trupi, odwinąć bandaże
i mieć tę siłę, co była w Łazarzu,
żeby wyczołgać się z milczenia grobu
i twarz niepewnie siną znów pokazać Bogu

Byśmy mieli tę siłę dany jest nam ten dzień 2 kwietnia, a w nim całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię Jan Paweł II.

Byśmy mieli tę siłę dany jest nam każdego dnia Chrystus, który od dzisiaj daje nam siebie w Eucharystii, każdego dnia, by być z nami. By być naszą siłą w chwilach próby.