Wielki Czwartek AD 2019

„Nie ma przypadków są tylko znaki” – ktoś z bliskich znajomych napisał mi te słowa i przesłał w dniu pożaru Bazyliki Notre Dame w Paryżu.

Może chciałoby się powiedzieć – wołać: za dużo tych znaków Panie, za dużo…

Ale czy rzeczywiście za dużo? Czy potrafimy chcieć je zrozumieć?

Stajemy dzisiaj w Wielki Czwartek – w dniu pamiątki ustanowienia Eucharystii. W swojej testamentalnej, bo ostatniej encyklice zatytułowanej „Ecclesia de Eucharistia” św. Jan Paweł II pisał:

„W Eucharystii ma miejsce to wspólne i nierozłączne działanie Syna i Ducha Świętego, które było u początków Kościoła, powoływało go do życia i stanowiło o jego trwaniu. Jest tego świadomy Autor Liturgii św. Jakuba: w epiklezie anafory prosimy Boga Ojca, aby zesłał Ducha Świętego na swoich wiernych i na składane dary, by Ciało i Krew Chrystusa «służyły tym wszystkim, którzy w niej [Eucharystii] uczestniczą (…) dla uświęcenia dusz i ciał (…)». Boski Pocieszyciel umacnia Kościół przez uświęcenie eucharystyczne wiernych”.

Trzeba dostrzec wagę i rangę tych słów. Kościół nie jest jedną z wielu, ani nawet jedyną w swoim rodzaju organizacją społeczną, charytatywną, instytucją zaprojektowaną przez człowieka.

Nie jest instytucją wyrastającą z ludzkiej woli.

Nie jest prawdą tak popularne „Wir sind die Kirche”. My tworzymy Kościół, ale nie jesteśmy Kościołem w tym sensie, że nie wyczerpujemy Jego rzeczywistości. Tworzymy Kościół i stajemy się Kościołem.

Nie mocą własnego wysiłku, ale stajemy się Kościołem, bo odpowiadamy na inicjatywę Boga, na Jego działanie.

Stajemy się Kościołem i wzrastamy w Nim i z Nim dzięki świętym, ich obcowaniu.

Stajemy się Kościołem w rytmie tworzenia, który wyznacza nam Eucharystia.

Stajemy się Kościołem wtedy, gdy odtwarzamy w sobie życie Jezusa Chrystusa.

Ono nigdy nie jest próbą kopiowania życia naszego Pana. Ono zawsze jest jednocześnie tworzeniem nowego życia.

Dlatego Eucharystia jest nie tylko nie oderwana od ludzkiego życia, ale – przeciwnie  – ona wchodzi głęboko w ludzkie życie i przydaje mu nowy sens.

Ciekawie wyraził to niegdyś św. Paweł, gdy pisał: „Proszę was, abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną, jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej” (Rz  12,1) Oraz: „W każdym położeniu dziękujcie: taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was” (1 Tes 5,18).

Oryginał ujmuje w tym ostatnim zdaniu słowa „w każdym położeniu dziękujcie” następująco: en panti eucharisteite,  co można przetłumaczyć: „we wszystkim bądźcie eucharystią”.

Wyrażenie to nabiera bardzo szczególnej wymowy: oto bowiem okazuje się, że powołaniem chrześcijanina jest być eucharystią w samej swej osobie i we wszystkich swoich czynach. Co to znaczy? To nakłada zobowiązanie powielania w swoim życiu cech miłości charakterystycznych dla życia i dzieła Jezusa Chrystusa. Przy czym ważne jest tutaj zauważenie, że chodzi nie o miłość w ogóle, według dowolnego modelu, ale miłość, której jedynym i doskonałym wykonawcą jest Chrystus. Chrystus, w pokorze i „filantropii” swojego wcielenia,  w pokorze swej misji na ziemi, swej męki i swojego zmartwychwstania.

Chrystus spełnił wolę Ojca, który pragnie, aby żadne z Jego dzieci nie zbłądziło.

Chrystus spełnia wole Ojca, robiąc wszystko, by nas ocalić, każdego bez wyjątku.

Chrystus przychodzi, by nas ocalić, uratować, odkupić. A wszystko to wciąż staje się faktem. Bo wciąż jesteśmy zagubieni, wciąż uważamy, że lepiej jest kalkulować, co bardziej opłacalne, czy – by jeden człowiek oddał życie za naród, czy lepiej poświęcić całość… A może to zagubienie wyraża się w tym, że jesteśmy tak samowystarczalni, że zatraciliśmy jakikolwiek zmysł wartości – i wszystko jest obojętne, dopuszczalne…

Może to zagubienie dziś wyraża się nie tyle i nie tylko w zagubieniu duszy, co zagubieniu wartości ciała…

Traktujemy ciało jako rzecz, nie jako znak człowieczeństwa. Mówimy o godności człowieka, a wystawiamy ciało na sprzedaż w prostytucji, pornografii, seksualizacji…

Przecież żyjemy w dobie konsekwencji rewolucji seksualnej, która odrzuciła sztywny gorset mieszczańskiej moralności… Żyjemy w dobie tolerancji, która jest niczym innym jak tylko bezmyślną uległością wobec zła. Tylko dlatego, że coś jest odmienne od tego, czego się kiedyś uczyliśmy…

Przeżywamy tegoroczny Wielki Post w atmosferze  pewnego zamętu, hipokryzji, zagubienia, ale i walki.

Jest zamęt – wydobywane afery seksualne w Kościele, wśród duchowieństwa, jeden kardynał przeniesiony do stanu świeckiego, inny skazany wyrokiem sądu państwowego na 50 lat więzienia…

Pytamy – czy to jest wciąż Kościół Chrystusa, czy to jest święty Kościół

Pytamy – czy ja chcę być w takim Kościele?

Jest hipokryzja – bo, ci którzy oskarżają Kościół, ludzi Kościoła czynią to nie w imię obrony kogokolwiek, nie w imię oczyszczenia – oni to czynią w imię zohydzenia Kościoła. Oto polscy politycy jadą do Watykanu i oskarżają księży o pedofilię (w większości wypadków są to kłamstwa!) ale – co istotniejsze, ci sami politycy lansują tzw. edukację seksualną… Czym jest edukacja seksualna? Jednym z jej elementów jest masturbacja dzieci pod opieką edukatorów. Czy to nie są działania pedofilskie?

Hipokryzją jest walka z pedofilią ale zarazem promocja homoseksualizmu. Jest hipokryzją, skoro większość pedofilii to homoseksualiści…

Jest zagubienie – bo ktoś powie – ale to wszystko jest nieważne. Jest grzech w Kościele czy nie? A jeśli jest, to – ktoś powie – dla mnie to – Chrystus –TAK, Kościół – NIE!

Ale to jest straszliwy błąd myślenia. Chrystus żyje w swoim Kościele! Chrystus żyje w Kościele mimo grzesznych ludzi. On sprawia, że ten Kościół grzesznych ludzi pozostaje świętym Kościołem.

Jest czas  – pewnego zamętu, hipokryzji, zagubienia. Ale – to zarazem czas walki.

W 1976 r. w USA kard. Karol Wojtyła powiedział:

„Oto dziś stoimy w obliczu największej konfrontacji, jaką kiedykolwiek przeżyła ludzkość. […] Stoimy w obliczu ostatecznej konfrontacji między Kościołem a antykościołem, Ewangelią a jej zaprzeczeniem. Ta konfrontacja została wpisana w plany Bożej Opatrzności. Jest to czas próby, w który musi wejść cały Kościół, a polski Kościół w szczególności”.

A oto inne słowa Jana Pawła II:

„Nie możemy przeoczyć faktu, że wraz z kulturą miłości i życia na świecie rozpowszechniła się inna cywilizacja, cywilizacja śmierci, będąca bezpośrednim dziełem szatana i stanowiąca jeden z przejawów zbliżającej się Apokalipsy”.

Kościół jest z Eucharystii. Z niej czerpie codzienną siłę, codzienną odnowę, codzienną wiarę. Papież Benedykt XVI w obliczu współczesnego kryzysu Kościoła, czy w Kościele przesłał w tych dniach poruszający list.

Pisze w nim:

Spadające uczestnictwo w uroczystościach niedzielnej Eucharystii pokazuje, jak niewiele my, dzisiejsi chrześcijanie, wciąż wiemy o docenieniu wspaniałości daru, który polega na Jego rzeczywistej obecności. Eucharystia zostaje zdewaluowana do zwykłego ceremonialnego gestu, kiedy bierze się za oczywistość, że grzeczność wymaga, by ofiarować Go na rodzinnych uroczystościach czy przy okazjach takich jak śluby i pogrzeby wszystkim tym, którzy zostali zaproszeni z powodów rodzinnych.

Sposób, w jaki ludzie często po prostu przyjmują Najświętszy Sakrament w komunii siłą rzeczy pokazuje, że wielu postrzega komunię jako gest czysto ceremonialny. Zatem, kiedy myśli się o tym, jakie działanie jest wymagane przede wszystkim, jest raczej oczywiste, że nie potrzeba nam drugiego Kościoła naszego własnego projektu. To, czego potrzeba przede wszystkim, to odnowa wiary w rzeczywistość Jezusa Chrystusa danego nam w Najświętszym Sakramencie.

Nie potrzeba nam drugiego Kościoła naszego własnego projektu.

Potrzeba nam  odnowy wiary w rzeczywistość Jezusa Chrystusa danego nam w Najświętszym Sakramencie.

Nie ma przypadków są tylko znaki – ktoś z bliskich znajomych napisał mi te słowa i przesłał w dniu pożaru Bazyliki Notre Dame w Paryżu

Spłonęła bazylika – czy to nas czegoś nauczy?

Prezydent Macrone mówił w szeroko cytowanej wypowiedzi:

Paryska Notre Dame to nasza historia, nasza literatura, nasz świat wyobrażony. To miejsce, w którym każdy z nas przeżył swe najważniejsze chwile.

dodał też:

Solennie zapowiadam: katedrę odbudujemy. Francja na to czeka, a jej historia na to zasługuje. To nasze przeznaczenie.

To słowo „przeznaczenie” zapisane gdzieś w mrocznych zakamarkach katedry zainspirowało niegdyś przed laty Victora Hugo do napisania jego słynnej powieści „Katedra Notre Dame”.

Ale to słowo – wielkie literacko jest bardzo kruche w świetle wiary, w świetle religii.

Katedra – to nie sprawa historii, literatury, to nie świat wyobrażony – to nie przeznaczanie. Katedra – to miejsce święte, to miejsce sprawowania Eucharystii, to uobecniana ofiara Boga-Człowieka.

Genialnie prosto wyraził to abp Paryża Michel Aupetit:

Trzeba sobie przypomnieć, po co ją zbudowano. Tę szkatułę – dla jakich skarbów? Nie dla korony cierniowej, lecz dla kawałka chleba. Ten kawałek chleba – wierzymy, że jest Ciałem Chrystusa

Pożar katedry w Wielkim Tygodniu – musi przemówić.

Jeśli jest odczytany jako strata kulturowa, jako wyzwanie dla przeznaczenia – to świadczy tylko o słabości ducha, o karłowatości umysłu i ducha.

Ta strata – to wielkie pytanie o naszą wiarę. O to, czy potrafimy w naszej płaskiej kulturze dostrzec żywy znak obecności Boga pośród ludzi?

Czy potrafimy zrozumieć, że bez tego żywego znaku nasze życie traci sens – staje się prostą przemianą materii, bezdusznym, materialnym procesem rozpadu?

czy potrafimy żyć bez Eucharystii? Bez tego „kawałka chleba”? Czy potrafilibyśmy budować naszą przyszłość bez Eucharystii, bez tego żywego znaku obecności Boga?

Czy taka przyszłość byłaby na miarę człowieka?

Bez Eucharystii – zostają zgliszcza i popiół. Eucharystia – to życie, to przede wszystkim osoba Chrystusa. Ona wzywa nas do określonej jakości życia.

Bo skoro – Chrystus was umiłował i samego siebie wydał za nas w `ofierze i dani na wdzięczną wonność Bogu` – to jak mamy na to odpowiedzieć?

Św. Paweł powie: „Bądźcie więc naśladowcami Boga, jako dzieci umiłowane, i postępujcie drogą miłości”

Być naśladowcą Boga i postępować drogą miłości…

To właśnie ilustruje, konkretyzuje nam dzisiejsza Ewangelia:

Chrystus umywa nogi uczniom. Gest pokory? Tak. Gest najpełniejszego humanizmu? Tak zdecydowanie. Ale to jeszcze więcej. To gest zbawienia. Nie zastąpi go działalność charytatywna, społeczna, pomocowa.

Tylko Chrystus zbawia.

Dlatego nie wystarczy odbudować pomnik kultury, nasz „świat wyobrażony”. Trzeba odbudować wiarę i miłość do Eucharystii.

„Nie ma przypadków są tylko znaki”.

ks. Paweł Bortkiewicz TChr