Wielki Poniedziałek – wartość wspólnoty

ARTSTOR_103_41822000471225-e1397661312674Dramat wydarzeń męki rozpoczyna się narastającą atmosferą zdrady. Dla Judasza trzysta denarów stanowi cenę za szacunek i miłość do Jezusa okazaną przez Marię. Najpierw skalkulował wartość Pana na trzysta denarów, potem wystarczy trzydzieści srebrników. Straszliwa dewaluacja? Staje się zrozumiała, gdy wartość życia zostaje zrównana z korzyścią materialną, finansową.

Żeby zrozumieć zdradę, trzeba dostrzec siłę i piękno przestrzeni wierności. Bo najpierw jest wierność, potem można mówić o zdradzie. Dlatego też liturgia tych dni najpierw portretuje wierność i wspólnotę, by odsłonić szpetotę i ohydę zdrady. Dziś jesteśmy świadkami wspólnoty Jezusa z przyjaciółmi w Betanii, od jutra będziemy uczestniczyć w wydarzeniach poprzedzających Ostatnią Wieczerzę.

Na sześć dni przed Paschą Jezus przybył do Betanii, gdzie mieszkał Łazarz, którego Jezus wskrzesił z martwych. Urządzono tam dla Niego ucztę. Marta posługiwała, a Łazarz był jednym z zasiadających z Nim przy stole. Maria zaś wzięła funt szlachetnego i drogocennego olejku nardowego i namaściła Jezusowi nogi, a włosami je otarła. A dom napełnił się wonią olejku.

Na to rzekł Judasz Iskariota, jeden z uczniów Jego, ten, który Go miał wydać: “Czemu to nie sprzedano tego olejku za trzysta denarów i nie rozdano ich ubogim?” Powiedział zaś to nie dlatego, jakoby dbał o biednych, ale ponieważ był złodziejem, i mając trzos wykradał to, co składano.

Zdrada możliwa jest tylko tam gdzie człowiek odkrywa w sobie przestrzeń dla drugiego,wyrazistą relację, możliwość komunikowania się, co więcej dialogu. To tworzy płaszczyznę wzajemności i wspólnoty osobowej.

Wierność oznacza szczególną wspólnotę osobową – to swoiste doświadczenie, gdy człowiek, gdy ja odkrywam, że „jestem dla-siebie poprzez ciebie. I ty jesteś dla siebie poprzez mnie”.

To dlatego w słowach przysięgi małżeńskiej, zanim padnie przyrzeczenie, obietnica wierności (ślubuję ci wierność) – pojawia się to budowanie wspólnoty wzajemności:

biorę ciebie za żonę…
– biorę ciebie za męża

Trzeba to zauważyć – to jedyny przypadek, gdy człowiek ma prawo wziąć drugiego, a nie traktuje go mimo tego instrumentalnie, nie traktuje go rzeczowo. Dlatego, że bierze, ale zarazem przyzwala na to, by być branym.

Zatem najpierw buduję wspólnotę daru, potem ślubuję wierność. W ten sposób odkrywam, że wspólnota buduje się poprzez drugą osobę. Niekiedy może być owo poprzez bardzo trudne. Niekiedy zamiast owego poprzez, pojawia się na przekór. Ale wtedy to nie jest wspólnota, to społeczność, w której zostajemy na siebie skazani. Może być tak, że zamiast owego poprzez w gruncie rzeczy pojawia się wbrew – to kwestia jakiegoś fatum, jakiegoś ślepego losu, który staje się dla nas ciężarem, to kwestia nie tyle wspólnoty, co struktury przymusu, grupy wzajemnego skazania na siebie. Taki stan rzeczy rodzi ból, niekiedy protest, bunt.

Jednak wspólnota, którą zwykle chcemy tworzyć, którą wybieramy jest wspólnotą, w której bycie tą wspólnotą przez drugiego oznacza bycie dzięki drugiemu.

Małżonkowie są wspólnotą dzięki sobie nawzajem.

Jesteśmy wspólnotą narodową dzięki wzajemnemu obdarowaniu się tradycją, kulturą, językiem, wiarą, wartościami. Owo wzajemne obdarowanie jest tak silne, że jest silniejsze niż inne struktury i działania na przekór, czy działania wbrew.

Próbowano stworzyć z nas kiedyś społeczeństwo socjalistyczne, wbrew temu, że byliśmy i chcieliśmy się czuć narodem polskim.

Nie sposób w tym miejscu nie wspomnieć tego przełomu, tej rewolucji, zbudowania wspólnoty narodowej dumnych, wolnych ludzi, wraz z przyjazdem Jana Pawła II do Polski w 1979 r. Przybył do państwa socjalistycznego, by przypomnieć nam, że najpierw żyjemy w ojczyźnie.

Stanął pośród ludzi, których opisywano jako społeczeństwo socjalistyczne i przypomniał, że jesteśmy narodem.

Wyczekał, aż umilknie język propagandy i nowomowy i odnowił w nas mowę polską.

Przypomniał albo wyjaśnił, że miłość ojczyzny, szacunek dla narodu i jego dokonań, wierność kulturze i językowi – tworzy z nas wspólnotę. Jest to wspólnota, w której człowiek odnajduje swoje imię własne i w której chce żyć dla dobra wspólnego, bo będąc darem dla innych w pełni staje się sobą, będąc darem dla innych, dzięki każdemu drugiemu, innemu jest sobą.

Mówił nam wtedy na krakowskich Błoniach słowa niemniej ważne, niż te z Warszawy, poprzez które Duch zstąpił na tę ziemię:

Musicie być mocni, drodzy bracia i siostry, mocą tej wiary, nadziei i miłości świadomej, dojrzałej, odpowiedzialnej, która pomaga nam podejmować ów wielki dialog z człowiekiem i światem na naszym etapie dziejów – dialog z człowiekiem i światem, zakorzeniony w dialogu z Bogiem samym: z Ojcem przez Syna w Duchu Świętym – dialog zbawienia.

Tak zawiązywał wspólnotę. Wspólnotę wolnych Polaków w wolnej Ojczyźnie. I jakby ostrzegał, że ta wspólnota może ulec pęknięciu:

I dlatego – zanim stąd odejdę, proszę was, abyście całe to duchowe dziedzictwo, któremu na imię “Polska”, raz jeszcze przyjęli z wiarą, nadzieją i miłością – taką, jaką zaszczepia w nas Chrystus na chrzcie świętym, – abyście nigdy nie zwątpili i nie znużyli się, i nie zniechęcili, – abyście nie podcinali sami tych korzeni, z których wyrastamy.

Wspólnota oparta jest na wierności. Dlatego dopóki Judasz pozostaje w kręgu relacji wierności jest uczniem, jest godnym zaufania uczniem, jest uczestnikiem wspólnoty. Dopóki trwa wobec tego Innego, jakim jest Jezus, trwa dzięki Niemu, odkrywa, że ten Inny jest wezwaniem i zobowiązaniem. „Inny zobowiązuje. Wszystko zaczyna się od zobowiązania, od odpowiedzialności.(…) Inny wytrąca ze stanu obojętności Jak dalece wytrąca? Wytrąca tak radykalnie, że każe zapomnieć o sobie, zatracić siebie w innym(…). Jestem naprawdę dopiero wtedy, gdy nie ja jestem, lecz on jest we mnie.” (Tischner)

Ktoś zdradza, kiedy zawiódł oczekiwania Innego, kiedy odrzucił jego oddanie, kiedy odszedł z jego życia pozostawiając po sobie pustkę.

Tak doświadczają swojej niewierności Apostołowie, którzy uciekli z kręgu wspólnoty z Mistrzem w godzinie próby, którzy w różnym stopniu zdradzili. Niewierność jest porzuceniem wspólnoty, a ta staje się zdradą. I dlatego Apostołowie w „Wieczerniku” Brylla są świadomi, że nie tylko Judasz zdradził:

JAN:
Jam jest Jan. Ten najmłodszy. Najbardziej kochany
uczeń. Ja Ciebie jak Piotr się zaparłem,
bo ja stałem przy Piotrze, gdy Piotr był pytany,
ścisnąłem zęby i ust nie otwarłem.
Czułem pod gardłem jak kosmate zwierzę
strach. Nie umiałem nawet przełknąć śliny i
wspominałem naszą ostatnią wieczerzę,
uśmiech Judasza…
Panie, byłem z nimi
przeciwko Tobie. I dziś jestem z nimi
jako my wszyscy, co się tu boimy,
że przyjdą nocą i będą nas badać
tak jak badali Piotra…
Jak kosmate zwierzę
łaskocze nas pod gardłem miękką łapką zdrada.
“Wystarczy, abyś milczał” – czule do mnie gada,
“byś tylko przestał wierzyć” – szczerzy zęby szczerze.
“Tego, co było, nie ma.”
W cóż ja mogę wierzyć?
Może pozwolą mi wrócić do domu.
Na chleb zarobić. Założyć rodzinę.
Dla matki Zabitego być przybranym synem.
Czasem wspomnieć o Tobie i chleb w palcach drobić
podczas wieczerzy…
I tęsknić za winem,
które piliśmy z Tobą żywiąc się cudami,
wędrując śpiewający pieśni nad pieśniami.

Spoglądamy dzisiaj na nasze podstawowe wspólnoty – z Bogiem, z drugim człowiekiem, z narodem.

Każdego dnia przekonujemy się, jak dalece i radykalnie Bóg powierza się nam, powierza swoją nadzieję w nasze życie; każda komunia to takie powierzenie się Boga w nasze ręce, to powiernictwo Jego nadziei w nas. Bóg ufa nam w sposób radykalny – daje siebie, swoje ciało, swoją krew, to, co jest Jego istnieniem. On daje siebie – swoją miłość, plany zbawcze, opatrzność – daje ciało, ale w nim daje całego siebie.

Małżonkowie przekonują się, jak wiele znaczy owo wzajemne powiernictwo nadziei – gdy wypowiadali sobie nawzajem „biorę ciebie za żonę/… za męża” rzucali wyzwanie nadziei, światu. To przecież niezwykła odwaga powiedzieć – ślubuję ci, że cię nie opuszczę aż do śmierci! Jest odwagą wyrzec te słowa w sytuacji, gdy człowiek nie może tak naprawdę zadecydować o tym, czy jutro będzie pracował, czy będzie zdrowy, czy będzie żył…

A tutaj jest odwaga mówienia o byciu razem wbrew wszystkim wyzwaniom życia – wbrew chorobie, cierpieniu, ciężarom życia. Ale taka jest siła powiernictwa nadziei! Trzeba tę siłę i to piękno przypominać zwłaszcza dzisiaj, gdy w „postępowym” Kościele dąży się do nowych regulacji małżeństwa według nie blasku prawdy i nadziei, ale wedle zmęczonego głosu opinii publicznej, rankingu opinii.

Bycie w narodzie to wyraz zapewne naturalnej ufności, ale współtworzenie, zaangażowanie w państwo, w tę wspólnotę zinstytucjonalizowaną – to wyraz ufności wybranej, to także powiernictwo nadziei.

Czy ta nadzieja nie jest wbrew nadziei?

Pani Karolina Elbanowska  prezentując parlamentarzystom obywatelski projekt edukacyjny powiedziała słowa, które obnażają model tego państwa i tej władzy jako model nie wspólnoty budowanej dzięki sobie nawzajem, ale model układu władzy tworzony na przekórwbrew ludzkim nadziejom..

Dlaczego po raz trzeci składamy wniosek? Dlatego, że jesteśmy dumni! Tak, jesteśmy dumni. Nie mylcie tego z pychą. Jesteśmy dumni! Nie jesteśmy poddanymi królów i panów! Jesteśmy obywatelami w tym kraju. Jesteśmy suwerenem! I państwo tutaj, mają rolę służebną wobec nas, obywateli! Myśmy was wybrali nie po to, żebyście nam rozkazywali i byście nami rządzili, tak jak to ma w tej chwili miejsce, ale po to, żebyście nam służyli. Taka jest rola demokracji! A to, co się w tej chwili dzieje to jest odwrotność demokracji.

Czas tych dni i wydarzeń to ogromna konfrontacja nie tylko indywidualnych postaw moralnych – to kwestia etosu życia, także społecznego. Z jednej stromy wierność – wspólnota – duma. Z drugiej strony zdrada – układ – pycha.

Krzyż Chrystusa nie stanął na niczyjej ziemi, nie zawisł między niebem a ziemią. On stanął na ziemi pośród ludzkich spraw, zdarzeń dziejowych, intryg politycznych. On też wyznacza kierunek naszych decyzji, naszej wolności.

Kiedyś będziemy zdawać relację z naszego miejsca wobec Jezusa – kim staliśmy się dzięki Niemu, czy też kim zatraciliśmy się na przekór Jemu.

Panie, byłem z nimi
przeciwko Tobie. I dziś jestem z nimi
jako my wszyscy, co się tu boimy,
[…]
“Wystarczy, abyś milczał” – czule do mnie gada,
“byś tylko przestał wierzyć” – szczerzy zęby szczerze.
“Tego, co było, nie ma.”

On jednak jest. I zwycięża ten świat.

ks. Paweł Bortkiewicz TChr
kapelan AKO Poznań