Rekolekcje 2022 – Wielki Piątek

Dziś Wielki Piątek. Dzień egzekucji na Bogu. Dzień, w którym dominuje milczenie i pustka, Bo cóż może wypełnić świat, cóż może wypełnić świat w sytuacji, w której człowiek zabił Boga?

W centrum dzisiejszej Liturgii Słowa, w Pasji według świętego Jana jest oczywiście śmierć Jezusa. Ale znacząca część opisu prowadzącego pod krzyż dotyczy przesłuchania Jezusa przez Piłata. To scena absolutnie niezwykła, scena, w której pada tak bardzo znamienne pytanie o prawdę.

„Wtedy powtórnie wszedł Piłat do pretorium, a przywoławszy Jezusa, rzekł do Niego: ‘Czy Ty jesteś królem żydowskim?’. Jezus odpowiedział: ‘Czy to mówisz od siebie czy też inni powiedzieli ci o Mnie?’ Odparł: ‘Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Coś uczynił?’” (J 18, 33-35). To w tym momencie po raz pierwszy pojawia się określenie „król żydowski”. A w trakcie tej części przesłuchania ostatecznie Jezus wyznaje: „Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, to jest z prawdy, słucha mojego głosu” (J 18, 37)

W tym momencie padają słowa zapytania Piłata: „Cóż to jest prawda?” (J 18, 37). Zazwyczaj odczytujemy to pytanie jako wyraz sceptycyzmu. To dlatego Oswald Spengler upatrywał w tym przesłuchaniu konfrontacji dwóch  światów – świata faktów reprezentowanego przez Piłata i świata prawdy, której przedstawicielem jest Jezus. Są też inne interpretacje zwięzłego pytania Piłata. Według Nietzschego Piłat tym pytaniem okazał szyderstwo, „dostojną kpinę”, za pomocą której Rzymianin miałby unicestwić Nowy Testament. A może ścierają się tutaj nie tyle prawda i sceptycyzm, wiara i niedowiarstwo, co dwie różne koncepcje prawdy? W apokryficznej Ewangelii Nikodema ten dialog Piłata z Jezusem zostaje dopełniony kilkoma zdaniami. Na pytanie Piłata Jezus odpowiada: „Prawda pochodzi z nieba”, co z kolei wywołuje reakcję Piłata: „Czy na ziemi nie ma prawdy?”. Przesłuchanie kończy odpowiedź Jezusa: „Popatrz, jak Ten, który na ziemi głosi prawdę jest sądzony przez tych, którzy posiadają władzę na ziemi”.

Bardzo inspirująca dzisiaj staje się to apokryficzne dopowiedzenie. „Prawda pochodzi z nieba”. „Czy na ziemi nie ma prawdy?” –  pyta Piłat. Dzisiejsza rzeczywistość zdaje się odpowiadać, że nie, istotnie nie ma prawdy.

Spoglądamy z przerażeniem na dramat wojny na Ukrainie. Zaczyna nam w słowniku brakować słów dla opisania tragedii tamtej rzeczywistości. Przerażające sceny, opisy przemocy, torturowania, gwałcenia i zabijania matek na oczach dzieci, zabijania dzieci na oczach rodziców. To opisy, które przywołują w niektórych wspomnienia z przeszłości. Przywołują, mają prawo przywołać przede wszystkim wspomnienia cierpień doznanych przez nasz naród. Tegoroczny Wielki Tydzień wpisał się tak bardzo dobitnie w dwa wspomnienia. To, które obejmuje ofiary katyńskie i to, które obejmuje ofiary smoleńskie. Gdzieś jednak tli się także wspomnienie jakby odpychane, ale przecież nie zatarte, z dziejów trudnych i mrocznych relacji cierpiącego dzisiaj narodu ukraińskiego i narodu naszego. W czasie pielgrzymki św. Jana Pawła II na Ukrainę ówczesny zwierzchnik Kościoła greckokatolickiego kardynał Huzar mówił:

„Może się to wydać dziwne, niezrozumiałe i niewłaściwe, że w tej właśnie chwili, gdy Ukraiński Kościół greckokatolicki zaznaje tak wielkiej chwały, uznajemy także, iż w ubiegłowiecznej historii naszego Kościoła były też chwile mroczne i duchowo tragiczne. Stało się tak, że niektórzy synowie i córki Ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego wyrządzali zło — niestety świadomie i dobrowolnie — swoim bliźnim z własnego narodu i z innych narodów. W twojej obecności, Ojcze Święty, i w imieniu Ukraińskiego Kościoła greckokatolickiego, pragnę za nich wszystkich prosić o przebaczenie Boga, Stwórcę i Ojca nas wszystkich, oraz tych, których my, synowie i córki tego Kościoła, w jakikolwiek sposób skrzywdziliśmy. Aby nie ciążyła na nas straszliwa przeszłość i nie zatruwała naszego życia, chętnie przebaczamy tym, którzy w jakikolwiek sposób skrzywdzili nas”.

Na pytanie Piłata Jezus odpowiada: „Prawda pochodzi z nieba”, co z kolei wywołuje reakcję Piłata: „Czy na ziemi nie ma prawdy?”. Przesłuchanie kończy odpowiedź Jezusa: „Popatrz, jak Ten, który na ziemi głosi prawdę jest sądzony przez tych, którzy posiadają władzę na ziemi”.

Wracamy dzisiaj do tych słów. W tym współczesnym kontekście pytanie o prawdę, o jej zakłamanie, o dominacje kłamstwa nad prawdą, o zawłaszczanie religii przez politykę pojawia się w tych dniach bardzo boleśnie. To pytanie wybrzmiewa szczególnie tragicznie w sytuacji, w której zbrodnie rosyjskie są opatrywane bluźnierczym i świętokradczym błogosławieństwem przez Patriarchę moskiewskiego. To przykład nie tylko straszliwego cynizmu i upolitycznienia religii, kpiny z Boga, ale to także wielki problem dla wiarygodności chrześcijaństwa. Oto dzisiaj bowiem wielu niechrześcijan może stawiać pytanie o naszą wiarygodność, o wiarygodność uczniów Chrystusa, o jednoznaczność naszych postaw, o zgodność naszych słów z czynami.

Na kanwie tych pytań trzeba zauważyć ogromne pomieszanie pojęć i postaw. Oto z jednej strony patriarcha Cyryl broni rosyjskiego przywódcy widząc w nim obrońcę cywilizacji chrześcijańskiej:

„Przystąpiliśmy do bitwy, która ma nie fizyczne, a metafizyczne znaczenie.[…] Od ośmiu lat trwały próby unicestwienia tego, co istnieje na Donbasie. A na Donbasie istnieje brak akceptacji dla tzw. wartości, które dzisiaj są proponowane przez tych, którzy pretendują do władzy na światem. To dziś taki test lojalności wobec tej władzy, pewna przepustka do tego szczęśliwego świata, świata nadmiernej konsumpcji, świata rzekomej wolności. Czy wiecie, co to za test? Test bardzo prosty, a jednocześnie potworny: to parada gejowska. […] Chodzi o coś innego i dużo ważniejszego niż polityka. Chodzi o zbawienie człowieka”.

Podobnie postrzegają zbrodniczego przywódcę Rosji także niektórzy konserwatyści na Zachodzie. Ale moralność chrześcijańska jest – jak określili to niedawno biskupi amerykańscy – jak bezszwowa szata Chrystusa, całodziana tunika.  Nie można wyciągnąć z tej szaty kilku nici i manifestować swoje przywiązanie do chrześcijaństwa, odrzucając całą pozostałą i wdeptaną w błoto szatę. Nie można certyfikować swojego chrześcijaństwa wyłącznie obroną przed paradą gejów a jednocześnie mieć w pogardzie ludzkie życie i to w sposób tak bardzo radykalny. Nie można rzekomo bronić czystości człowieka dokonując gwałtów, mordów, szczycąc się wręcz upodleniem własnego człowieczeństwa!

„Czy jest prawda na ziemi?” Można to pytanie stawiać i kierować je także w stronę tych, którzy bronią nas przed złem. Można to pytanie stawiać przywódcom Zachodu, także tym, którzy jawnie opowiedzieli się po stronie ukraińskiej.

W pierwszych godzinach agresji napisałem do znajomego biskupa w Kamieńcu Podolskim, by dać znak pamięci. Ksiądz Biskup odpowiedział mi słowami:

„Dziękuję, modlimy się o pokój i żebyśmy umieli zachować się jak trzeba. Myślimy też o agresji na niewinne maleńkie istoty, ileż jest tej agresji, prezydent Biden finansuje ją w każdej formie. Czy można to sobie robić bez konsekwencji? Możemy spytać: czemu znowu Ukraina? Bóg jeden wie”.

To odpowiedź może być poniekąd zaskakująca. Nie podejmuje problemu imperialistycznych zakusów Putina, ale podejmuje bardzo szerokie tło zderzenia cywilizacyjnego – zmagania kultury śmierci i kultury życia, o której tak przejmująco pisał św. Jan Paweł II w „Evangelium vitae”.

Biskup pyta dlaczego Ukraina? Zawsze jesteśmy bezradni w obliczu takich pytań, ale trzeba będzie kiedyś poszukać odpowiedzi na nie – i w perspektywie historii, ale i w perspektywie współczesności. Nie ośmielam się tworzyć czy choćby sugerować prostych, zbyt prostych zależności związków przyczynowo skutkowych.

Ale wydobywam gdzieś spośród sterty informacji i analiz – krótki komunikat. Komunikat o uszanowanie życia od chwili poczęcia aż do śmierci wydany przez biskupów obu obrządków na Ukrainie w lutym tego roku. Kilka tygodni przed wojną.

W komentarzu do tego komunikatu zwierzchnik kościoła greckokatolickiego arcybiskup Światosław Szewczuk powiedział: „W ciągu 20 lat niezależnej Ukrainy świadomie i dobrowolnie zabiliśmy 40 milionów dzieci. To znaczy, że w ciągu tego okresu przestał istnieć naród tak liczny, jak ukraiński – 40-milionowy”.

To nie jest prosta odpowiedź na pytanie – dlaczego Ukraina? To nie jest prosty opis przyczynowo-skutkowy, ale może raczej jest to próba sięgnięcia w głąb tych narracji, które podejmujemy.

Rosja, która ma najbardziej liberalne prawodawstwo aborcyjne na świecie, która gardzi życiem. I  Ukraina, która przez lata lekceważyła życie własnych dzieci. I reszta – obojętna, niewrażliwa.

I my, którzy zapomnieliśmy o słowach świętej matki Teresy z Kalkuty: „Wiele razy powtarzałam – i jestem tego pewna – że największym niebezpieczeństwem zagrażającym pokojowi jest dzisiaj aborcja. Jeżeli matce wolno zabić własne dziecko, cóż może powstrzymać ciebie i mnie, byśmy się nawzajem nie pozabijali?”

Może to, co przeżywamy jest czasem próby, czasem wstrząsu naszych sumień, spojrzenia w głąb dramatu życia i śmierci.

Może to, co przeżywamy, jest czasem przywrócenia zdrowego myślenia, nawrócenia w stronę tego, co istotne.

Może jest to czas, który prowokuje do tego, aby prawda wróciła na ziemię. Abyśmy my wrócili do Prawdy.

Może to czas, byśmy przypomnieli sobie słowa świętego Jana Pawła II:

„Jezus nas nie zawodzi. Prawda Jego słów, które wydają się twarde, ale napełniają serce pokojem, wyjawia nam sekret prawdziwego życia. (…) Jezus jest Miłością wierną, która nie opuszcza nikogo i potrafi przemienić noc w świt nadziei. Jeżeli Krzyż zostaje przyjęty, przynosi zbawienie i pokój, jak to ukazują liczne piękne świadectwa młodych chrześcijan. Bez Boga Krzyż nas przygniata; z Bogiem daje nam odkupienie i zbawienie. (…)

Weź Krzyż! Przyjmij go, nie pozwól, aby przygniotły cię wydarzenia, ale z Chrystusem zwyciężaj zlo i śmierć! Jeżeli z Ewangelii Krzyża uczynisz program swojego życia, jeżeli pójdziesz za Chrystusem aż na Krzyż, w pełni odnajdziesz samego siebie!”

 

ks. prof. Paweł Bortkiewicz